W prawej kieszeni W prawej kieszeni
603
BLOG

Filmy które mało kto widział "Lobster"

W prawej kieszeni W prawej kieszeni Kultura Obserwuj notkę 13

Dzisiaj napiszę o świeżym filmie, z zeszłego roku. Nie jest łatwo go znaleźć w kinach, ale się da. Ja znalazłam go w Kinotece. Było trochę śmiesznie , obsługa zapomniała zgasić światło. Początek filmu obejrzałam przy zapalonym. 

Dawno nie widziałam tak ciekawego, inspirującego obrazu. Poprzednio chyba " Pod skórą" zrobił na mnie takie wrażenie. Świetny scenariusz, oryginalny, niebanalny film. Prostymi środkami wyrazu udało się autorom opowiedzieć ciekawą historię. Ciekawą i jednocześnie nieoczywistą. Nad tym filmem człowiek się zastanawia. Można go różnie interpretować i z pewnością, każdy będzie miał inne zdanie.  Niby to jest opowieść z przyszłości, jednak tak niedalekiej, że się nie czuje, aby historia była z innego czasu. Są dziwne rzeczy, ale generalnie realia są dzisiejsze. Stroje, wnętrza, plenery to wszystko dzisiaj jest rzeczywistością.  Lobster znaczy homar.  Nie będę zdradzać skąd ten tytuł, nie chce spojlerować. I tu mam problem. Gdyby to był stary film, nie miałabym oporów, ale jest nowy. Nie chce psuć zabawy, niezłej zabawy. Ciężko się pisze o filmie nie zdradzając jego fabuły. Może naszkicuje jedną scenę dla wprowadzenia ,która utkwiła mi w pamięci. Potańcówka, ludzie tańczą ze słuchawkami na uszach w zupełnej ciszy, niby są razem , jeden obok drugiego, nie słychać muzyki, bo każdy ma muzykę na słuchawkach. Niesamowity taniec.

Gatunek filmu jest sklasyfikowany jako thriller, science fiction. Ja bym go raczej nazwała dramatem, może tragikomedią. Dramatem człowieka samotnego. Tragikomedią, bo dialogi i sceny są często przezabawne, nasuwały mi się dialogi z naszego rodzimego "Rejsu". Zdarzyło mi się żenujaco, głośno zaśmiać, ale nie tylko ja się śmiałam. Satyra, dowcip na wysokim poziomie, chociaż niekoniecznie może podobać się, co obnażały. Nie ma też w nim efektów specjalnych charakterystycznych dla gatunku s-f, także to s-f potraktujmy niezbyt dosłownie. Dla mnie, przede wszystkim film opowiada o współczesności, o sprawach , które znamy. O byciu we dwoje, o byciu samemu. Temat jest uniwersalny i dotyczy każdego. Nie znajdziemy w filmie jasnych odpowiedzi. Sami musimy sobie dopowiedzieć, o co w nim chodzi.  Musimy go zinterpretować. Nawet zakończenie ma charakter niedopowiedziany. Ostatnia scena zostawia pewne pole, a może nie zostawia ?  ;) Scine fiction to metafora, może poezja. Tak, to opowięść poetycka. Rzeczywistość filmowa to jakiś rodzaj faszyzmu, wykluczającego osoby samotne. Każdy musi mieć parę. Jest to przymus. Jak łatwo się domyśleć, problem się zaczyna, kiedy pary nie ma, z takich, lub innych przyczyn. Główną rolę, mężczyzny bez pary gra Collin Farrel, znany u nas głównie z rubryk plotkarskich. Zaskoczył mnie. Nie, swoją grą, gra zawsze na podobnym, niezłym poziomie, ale, że gra w takim filmie. Pasuje do swojej roli, zarysował wiarygodną postać. Dodaje splendoru filmowi jako gwiazda, ogólnie gra aktorska wszystkich aktorów jest na b. dobrym poziomie i można znaleźć wiele znanych twarzy. Np John C. Reilly, za którym powiem szczerze nie przepadałam, zawsze go widziałam w jakiś dziwnych komediach, w tym filmie znakomicie się znalazł. 

Trudno powiedzieć jakiej produkcji jest film, jest międzynarodowy. Reżyserem  i współautorem scenariusza jest młody jak na reżysera Yorgos Lanthimos. Pierwszy raz o nim usłyszałam, ale proponuje zapamiętać to nazwisko.

Polecam film ludziom, którzy lubią być w kinie zaskoczeni :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura